Strona:Dr Murek zredukowany (Tadeusz Dołęga-Mostowicz).djvu/062

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czarski, wskazując Murkowi krzesło. — Nie znoszę go organicznie.
— Przyjemny nie jest — powściągliwie bąknął Murek.
Mecenas widocznie uznał za niewystarczające swoje określenie, gdyż uważał za stosowne usprawiedliwić wizytę Stawskiego:
— Broniłem go kiedyś i dotychczas nie mogę od tego jegomościa odczepić się. No, tak. Los adwokata. A czemże to panu mogę służyć?
Murek przysunął swój fotel:
— Przychodzę do pana mecenasa i jako do adwokata i jako do człowieka, który przypadkowo był świadkiem początku moich nieszczęść. Czy przypomina pan mecenas sobie naszą rozmowę sprzed miesiąca, gdyśmy wracali wieczorem od państwa Horzeńskich?
— Owszem.
— A wie pan, że zostałem zwolniony z magistratu?
— Słyszałem o tem.
— Otóż postanowiłem powrócić na dawne stanowisko. Wymówiono mi pracę pod pozorem redukcji. Okazało się jednak, że przyczyną istotną były te oskarżenia, które miał rzucić na mnie Gąsowski. Oskarżenia od początku do końca, nieuzasadnione. Postanowiłem tedy obalić je. Lecz niepodobna walczyć z wiatrakami, gorzej, z próżnią. Właściwie nie mam pojęcia, co mi zarzucają. I dlatego przyszedłem do pana prosić o możliwie szczegółową relację z owego bankieciku, a następnie o radę, w jaki sposób wystąpić o rehabilitację.
Boczarski oparł się o biurko, ruchem przyzwyczajenia wyciągnął mankiety, zapalił papierosa i zapytał:
— A pan jest pewien, że jakiekolwiek informacje nieprzychylne o panu będą przy bliższem i dokładniejszem sprawdzeniu pozbawione podstaw?
— Ręczę za to głową.