Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/352

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wy, jak przystało bogini kwiatów, spoczywały zawsze «sub rosa».



Teraz, otoczona przez młodzieńców, zachwyconych jéj powabnością, rozdawała wszystkim urocze uśmiéchy, a Pan Schultz tymczasem, przyprowadzał Pana Władysława przed Hedwigę, i mówił:
— Patrz Hedvich, oto twój brat, nie żaden kłamany, ale na ten raz pono prawdziwy. Uściskajcie się jak należy. Ale ty, jako widzę, zerkasz jeszcze gdzieindziéj. No cóż? Nie dziwowasz się że tamten żyw? Oho! Dobrześ ty o tém wiedziała! No, ale o tém niech już będzie keine gadanie. A teraz, — dodał, znowu głos podnosząc uroczyście — pozwólcie Mościwi Panowie abym po raz ostatni użył moich praw ojcowskich, i wyznaczył męża dla frajleiny. Niewiem czy Waszmość Panie Starościcu przystaniesz na mój dekret, ale ja swoje powiem, a wy potém róbcie sobie co chcecie.
Tu w oczach Pana Majstra przeleciała błyskawica gniewu, a na ustach przesunęło się rozgoryczenie. Ale szybko zapanował nad sobą, i znów przybrawszy wyraz drwiący, mówił głosem niby wesołym, a naprawdę szyderczym:
— Owóż, poznawszy przy sercu Pani Flory, jaką szczęśliwość daje fortunny affekt, niechcę ja już i cudzym affektom kontrować. Niechże tedy IMci Pan Korycki bierze sobie tę pannę,