Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ryzuje, wżdy to rzecz pewna że nakłonił do mnie serduszko téj anielskiéj panny, a jam ją upodobał nad życie i nad duszę własną. Ale cóż? Jachali my już w najlepsze do pewnego klasztora, gdzie nas Xiądz miał połączyć Sakramentem, kiedy ten szelma Niemiec dognał mię ze swemi brygantami. Nec Hercules contra plures.- Jak nasiedli na mnie całą kupą, tak mię i przestrzelili durch, żem już za nieboszczyka był mian, a panienkę porwali precz do miasta, i znowu trzeba nam ją odbić.
— Jezus Marya! Ależ to okropne rzeczy Waszmość mi powiedasz. A jak on ją tam zmusi do małżeństwa?
— Liczę ja na verbum panny Starościanki. Uczyniła mi ona solenne obiecanie, i to pod gwarancyą Xiędza, że będzie czekała święcie aż powrócę. Trza téż wiedziéć że jest przy niéj pewna dobra niewiasta, co nie da jéj krzywdy zrobić. Wszelako zawdy trza nam spieszyć, bo niewiadomo co Niemiec tam w swoim łbie wykoncypuje?
— Ach Boże! — Mówiła Starościna, czyniąc próżne wysiłki dla powstania z krzesła. — Żebym ja się jeno mogła ruszyć, tobym tam zaraz leciała, zaraz! Gadaj kawalerze, może by wy mnie jakoś zawieźli?
— Ej, nie! Toby nas haniebnie zmarudziło, a ja powiedam, trza się spieszyć,...
— No, to Władek pojedzie. We dwóch pojedziecie. Ale jak ja się was doczekam? Ja bez ten czas chyba uschnę!