Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
za nią ochfiarują. A jeśliby nasi odbili dziecko, niechaj takoż wiedzą komu ją trza oddać, i niech nie mieszkając oddadzą, za co Pan Bóg im będzie błogosławił, i ja błogosławię, Amen. Salwuj nas Jezu Chryste, i wszyscy Jego Święci.»


Nastąpiła chwila milczenia. Starościna siedziała z oczami utkwionemi w papier. Zdawało się że znowu kamienieje.
— A co? — Zagadnął Pan Kaźmiérz. — Czy rzecz nie jasna jak słońce? Panna Hedwiga to Marysia, nikt jenszy.
Starościna zamiast odpowiedzi, zaniosła się od gwałtownego płaczu, zaczęła całować to Szkaplerz, to kartkę, i wołała ze łkaniem:
— Co to za okropny był moment kiedyś ty to pisała, o moja dobrodziejko! Ostatni moment twego życia! Zaraz potém, co się to działo z tobą! Mordowana! Zamordowana!....
Potém, podniosła oczy załzawione, obejrzała się po wszystkich i mówiła:
— No tak, ale co to za cudowna inspiracya, podobną rzecz napisać! Żeby nie to, my by nigdy nic nie wiedzieli.
A gdy wszyscy przywtarzali:
— Dalibóg cudowna! To już sam Pan Bóg przede śmiercią reweluje zacnym personom, co i jak mają czynić.
Ona tymczasem zamyśliła się, i po chwili