Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.


VIII.

Tak, — ale wszelka Miłość ma skrzydła.




J



Jednakże, w najszaleńszym pędzie jazdy, wśród najzawrotniejszych uściśnień i upojeń, Panu Kaźmiérzowi ciągle przez głowę przelatywało niespokojne pytanie:
— Czemu ten Maciek nas nie dopadł? Czasu miał po uszy. Ceregielowali my się tak długo wedle bramy. Czy tam się co stało, czy co?



Istotnie, Maciek miał czasu bardzo dosyć na spełnienie pańskich rozkazów. To tylko nieszczęście, że był «maćkiem.»
Jak widzieliśmy, podczas nadpowietrznéj podróży młodych państwa, z serdecznego strachu o nich, zamknął oczy. Gdy je otworzył, już Kaźmiérz i Hedwiga zbiegali z tarasu.
Wtedy wzięły go nowe o nich strachy. A nuż Ollender będzie wracał, i wlézie im w drogę? A nuż Kuba Grubasek? Czy oni téż dobrną do gospody?