Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I wyprowadziła z sali zdziwioną Hedwigę.
Pan Kaźmiérz wymknął się za niemi.


Na tarasie odrazu ochłonęli z upału panującego w sali. Noc była cudna, balsamiczna. Xiężyc w pełni świécił tak jasno, że Pani Flora rzekła do pachołka, sięgającego po krzesiwo:
— Nie osmalaj nam oczu próżno. I po xiężycu trafim.
I zarzuciwszy na ramiona zgrabną Kazyatkę ze pstréj tercynelli, poszła tuż za pachołkiem. Hedwiga chciała pójść z nią w parze, ale Pan Kaźmiérz uchwycił jéi rękę, i prowadził ją nieco w tyle, a Pani Flora biegła przodem, wcale za niemi się nie oglądając.
Przez całą długość placu nie zamienili ani słowa, bo Lange-Markt był po dziurki nabity narodem, który pchał się bez miłosierdzia, i w jarzących oknach zatapiał wybałuszone oczy.
Nakoniec przebili się przez ciżbę, i wyszli na ulice dalsze, które nigdy nie były tak opustoszałe i spokojne jak dzisiaj, kiedy cała żywotność miasta skupiła się u progów Artusowego Dworu.



Mało w świecie jest rzeczy równie pięknych, jak ulice Gdańska widziane po xiężycu, i to