Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Waszmość się mnie boisz? Mnie, lichéj dziewczyny? Jakoż to być może?
— O, i bardzo być może. Skazany boi się, kiedy ma usłyszéć dekret. A Wacpanna masz ferować na mnie dekret życia lub śmierci.
— Co ja mam ferować? Gadaj-że Waszmość prędzéj, bo i mnie już strach bierze.
— Nie, nie, jeszcze wolę czekać.....tyleć mojéj sperandy.
I znów ją porywał w taniec, i coraz mocniéj przyciskał do łona, i coraz ciaśniéj okręcał spojrzeniem, a jéj dusza wiła się w tém objęciu, jak mała ptaszyna w orléj szponie.



Skończył się Taniec Wianków, muzyka na chwilę przycichła. Pani Flora znów ku nim nadbiegła, w towarzystwie Pana Wojciecha Zabokrzyckiego, Obersztera od Wodnéj Armaty. Oboje śmieli się do rozpuku.
— A co? — Wołała. — Nie mówiłam? Wyciągnęli mu, wyciągnęli!
— Co? Komu? — Pytała zahukana Hedwiga,
— Sam Waszmość, Panie Oberszterze powiedaj, bo ja od śmiéchu ledwie co zipię.
— Owóż — mówił Pan Wojciech — bogini Flora, z Olimpu dała rozkaz wojskom Jego Królewskiéj Mości, aby jéj przyniosły klucz zaklęty. My tedy zaraz, onego czarnoxiężnika co go dzierży, wiedziemy do bokówki, o tam! I w gar-