Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dwie boczne ściany są nierównie dłuższe; każda z nich także rozpada się na trzy działy; ale tu już niéma żadnych okien, tylko wielkie, mocno zaciekawiające freski. W ich treści niemożna się dopatrzéć żadnego następstwa ni łączności, ale to niedziw, kiedy w każdym z tych działów inna Gilda gospodarzyła, i na własną rękę przyozdabiała swoją połać muru. Jedne kazały sobie malować ustępy z Biblji lub Żywotów Świętych, inne z Mitologji, a jeszcze inne lubowały się w Allegorji. Z owych różnych pomieszanych natchnień, wytworzył się cały świat fantazji, prześliczny, i jak cała postać Gdańska, bezwzorowy.
Jest jednak we wszystkich tych obrazach, jeden rys wspólny; ze środka wszystkich, (przynajmniéj główniejszych,) wystają gałęziste, prawdziwe rogi jelenie. Gdańszczanie je tam umieszczali, na dowód że posiadają «prawo łowów.» Prawo to, stanowiące przez długi czas, we wszystkich krajach, wyłączny przywiléj najwyższych stanów narodu, srogiemi zakazami obwarowane, było dla niższych, celem gorącéj żądzy i zazdrości. To téż miasta co go się dobiły, niemogły się niém nacieszyć. I Gdańsk téj uciechy kosztował nie bez dumy, znaczniejsi jego mieszkańcy oddawali się namiętnie owéj «pańskiéj» rozrywce, i gdzie tylko mogli, rozwieszali trofea myśliwskie. Ztąd i w Artushofie owe rogi, które na rozpacz malarzy, niemiłosiernie do ich dzieł przybijano. Wprawdzie niektórzy artyści, wybrawszy stosowny przedmiot, zdołali usprawiedliwić w obrazie obecność tego