Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

go przełożyć. To przekonanie zaślepiało go tak mocno, że patrzył a nie widział, słuchał a nie słyszał, i gdy już cały Gdańsk — przyglądający się zalotom Porucznika — z uśmiéchem powątpiewał o jego «braterstwie», jeden Pan Rajca niemiał ani cienia wątpliwości, codzień zapytywał o «respons» Pana Miecznika, i źle wróżącego Korneliusa, kilka razy tak porządnie zfukał, że i jemu w końcu zamknął usta.
Kornelius jednak trwał w swoich złych przeczuciach. U niego miłość, pozbawiona próżności, nie sprawiała zaślepienia, lecz owszem jasnowidzenie prawdy.
Miłość ta dawno już w sercu jego rosła. Za życia Pani Doroty, karmił się nadzieją, że może kiedyś potrafi sobie wysłużyć tę śliczną panienkę, która w oczach jego coraz nowemi wdziękami rozkwitała.
— Czemu nie? — Myślał nieraz! — Gdy zrobię mój «meister-stick», a będzie on taki, że cała Hanza okrzyknie się z podziwu, gdy i ja téż zostanę Meistrem, czemużbym niemiał otrzymać jéj ręki?
Ta nadzieja dodawała mu sił do pracy, rozbudzała jego zdolności, przywiązywała go do Meistra Schultza, i cały ten dom czyniła dla niego Edenem.
Nagle — zrobił straszliwe odkrycie.
Po śmierci Pani Doroty, spostrzegł, że sam Pan Majster chce zająć marzone przez niego miejsce.
Wpadł w rozpacz — znienawidził swego