Strona:Deotyma - Panienka z okienka.djvu/041

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Otóż, ja tutaj od roków dwóch, i więcéj, mizerny pustelnik. Ale — dodał z tajemniczym uśmiéchem — niedługo już tego będzie... Niéma Lei, to się znajdzie Rachelka.
Poczém, wyprowadził gościa, który tymczasem klął w duchu:
— A ty paskudny heretyku! Niedość że nie respektujesz postnego śledzia, jeszcze téj panniusi chcesz napędzić macochę? Boć ta frajlein Hedwiga musi być jego dziewka, tak mi się precz widzi.



Trzecie schody były już dużo węższe i mniéj ozdobne, a w korytarzu, pozbawionym ściennych wyględów, panowały takie ciemności, że Kaźmiérz niemógł dopatrzéć żadnéj krézy. Zdawało mu się wprawdzie, że słyszy jakieś szmery, ale musiało się to tylko zdawać, bo na trzeciém piętrze nie znalazł nikogo.
Tu kupiec pokazał mu od ulicy, komorę o ścianach nagich, gdzie stały szafy ogromne ale proste, a w nich nic, tylko tysiące i miljony bursztynowych paciorków; jedne już nanizane w rzędy i różańce, inne luźno zsypane do szufladek; tu grubsze, jakby przezroczyste orzeszki, tam drobne jakby złote krupy.
Białogłowa, byłaby godzinami całemi przebierała w tych perłach; dla Oficera, niewielka była tu zabawa. Prędko się téż ztąd wyniósł, a widząc jak otwarcie gospodarz mu wszystko pokazuje, sam przystąpił do drzwi przeciwnych, i już