Strona:De Segur - Gospoda pod Aniołem Stróżem.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nie weszli wcale do środka ale otoczyli dokoła cały dom.
W tym czasie, kiedy gromady stały niezdecydowane co dalej mają począć, pojawiła się Elfy. Usłyszała ona strzał i wołanie o pomoc Moutiera, przybiegła więc, będąc pewną, że znajduje się w niebezpieczeństwie.
— Co to się stało? zapytała zadyszana stojących widzów. Dlaczego nie idziecie do pokoju? Gdzie jest Moutier? Dla czego patrzycie na mnie z takiem podziwieniem?
— Bo proszę panienki, rzekł jeden z obecnych, nie wiadomo, co człowieka może spotkać. Byłoby nierozsądkiem wchodzić do izby, dopóki się nie przekonamy, o co właściwie idzie. Ten Bournier, to łotr: daleko lepiej unikać z nim spotkania.
— Tak, żeby z powodu waszego tchórzostwa, kto inny narażony był na utratę życia. Jestem kobietą a posiadam więcej odwagi niż wy.
Co powiedziawszy wyrwała jednemu ze stojących nóż z ręki i pobiegła prędko do oberży wołając:
— Panie Moutier, gdzie pan jesteś? Co się tu stało? spieszymi ci z pomocą.
Tym sposobem dostała się aż do izby, w której leżał związany gospodarz i jego żona oraz brat nie dający znaku życia. Moutier zlewał twarz pokrwawioną, leżącego równie na podłodze człowieka; nie wiedząc wcale, czy tenże był