Strona:Dante studja nad Komedją Bozką (Kraszewski) 073.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wśród takiego otoczenia, cała dészczem kwiatów okryta zrzuconych z góry przez anioły, ukazuje się naostatek ubóstwiana Beatryx.

Przez chmurę kwiatów, które z rąk aniołów
Sypane na wóz lecą i dokoła,
Na uwieńczonéj w gałęzie oliwne
Białéj obsłonie, zjawiła się — pani...
W zielonym płaszczu i ognistéj szacie.

Beatryx surowo z gorzkiemi wyrzuty przyjmuje upadłego poetę, który stoi zbolały, upokorzony i płacze.
Tu znowu przez usta pani swéj obwinia się Dante iż upadł był tak, że rozum mu na podźwignięcie się nie starczył, potrzeba było łaski.
Poeta głośno przyznaje się do winy z jękiem i łzami. Beatryx czyni mu surowe wyrzuty, spowiedź bolesna, szczera i naiwna, jako prawdziwe przed kapłanów grzechów wyznanie, przeciąga się długo.
Dopiero teraz szydersko prawie, dozwala mu na siebie spojrzeć Beatryx, gdyż oblicza jéj wprzódy nie widział poeta przez kwiaty. Staje przed nim w całym blasku. Przejęty jéj widokiem, złamany Dante upada, a gdy do przytomności przychodzi, znajduje Beatryx nad sobą, podającą mu rękę i zanurzającą go w Lecie zapomnienia.
Wydobyty z niéj dostaje się w ręce cztérech dziewic, które wiodą go przed Gryfona. Za wozem i orszakiem poeta wpatrzony w te dziwy idzie daléj przez las pusty, pod olbrzymie drzewo obnażone z liści, przy którém staje wóz, a drzewo suche, nagle się natychmiast świeżą zielonością okrywa.
W pośród tych widzeń, sam nie wiedząc jak, poeta usypia, a gdy się przebudza, widzi nad sobą nie już panię swą, ale tę dziewicę, którą pierwszą ujrzał u rzeki brzegu. Beatryx siedzi jakby na straży opodal i nakazuje mu patrzeć.
W allegoryczném, dziwném, pełném fantazij widzeniu, widzi Dante losy kościoła i łodzi Piotrowéj wyobrażonéj przez ów wóz, rozbity, rozniesiony, splugawiony. Dzikie potwory znęcają się nad nim. Beatryx objaśnia mu to widzenie i prorokuje przyszłość, a zanurzony w wodach Eunoe, odmłodzony kończy poeta tę drugą część swéj trylogij, słowy:

Od wód najświętszych orzeźwion wróciłem,
Jako rośliny gałęźmi młodemi,
Gdy się odrodzą na nowo. I czysty
Gotówem lecieć był gdzie świecą gwiazdy!


XII.

Daliśmy zarys słaby a nazbyt treściwy téj części poematu, aby z niego o jego pięknościach sądzić można. Jak z zimnego rysunku budowniczego o żywym gmachu trudno jest powziąć wyobrażenie, bo w nim też ginie tysiące najpiękniejszych szczegółów, tak i tu suchy skelet z pełnéj blasku pieśni pozostał.