Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Latem 1505 r. po burzy, wezbrane wody rzeki wystąpiły z łożyska, zalały i zniszczyły część usypanej grobli. Leonard został wezwany na miejsce robót.
W wilię wyjazdu artysta wyszedł wieczorem na przechadzkę za miasto. W oddali w świetle widać było Florencyę; w podwójnem świetle zmierzchu i księżyca miasto wydawało się, jak olbrzymi kwiat srebrny.
Leonard zauważył, że każde miasto, tak, jak każda osoba ma swój zapach odrębny. Zdawało mu się, że Florencya pachnie wilgotnym pyłkiem irysów, zmięszanym z wonią werniksu i farb starych, bardzo starych obrazów.
Począł myśleć o Giocondzie. Znał jej życie nie lepiej od Giovanna. Dziwił się, że była żoną imć Francesco, człowieka pospolitego tak pod względem powierzchowności, jak i umysłu, zajętego jedynie handlem. Artysta podziwiał nieziemską piękność monny Lizy, wydawała mu się istotą wyśnioną, ale bliższą od wielu rzeczywistych. Były jednak chwile, gdy czuł, że jest ziemianką.
Monna Liza nie należała do rzędu kobiet uczonych, zwanych wówczas dotte eroine. Nie popisywała się nigdy swojemi wiadomościami literackiemi. Leonard dowiedział się przypadkowo, że zna język grecki i łacinę. Była skromna, cicha, mówiła mało, ale zawsze rozumnie. Niektóre jej odezwania chwytały go za serce i były jakby łącznikiem pomiędzy ich duszami. Gdy takie słowo z ust jej padło, Leonard czuł, że jest mu najbliższą istotą na świecie, miał ochotę przycisnąć ją do piersi i złożyć pocałunek na jej czole. Tłumił jednak to pragnienie, starał się patrzeć na nią, jak na istotę bezcielesną, czysto duchową.
Czy łączyła ich miłość?
Leonard nie znał uczucia, zwanego zwykle tem mianem. Tak, jak nie jadał mięsa, nie dlatego, żeby to uważał za karygodne, lecz że wydawało mu się to wstrętnem, tak samo strzegł się stosunków z kobietami, albowiem miłość fizyczna w małżeństwie czy w cudzołóztwie wydawała mu się nie tyle grzeszną, ile brutalną i obrzydliwą.
Lecz jeśli nawet kochał tę istotę wyjątkową, to jednak nie pragnął niczego więcej, nad duchowe z nią obcowania, nad mistyczną