Strona:D. M. Mereżkowski - Zmartwychwstanie Bogów.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
IX.

I oto teraz zwiedzając rodzinną wioskę, artysta przebiegł myślą, swój półwiekowy już żywot. Przypomniał sobie, że od lat najmłodszych śledził lot ptaków, że w krakaniu wron, w śpiewie słowików słyszał zawsze jedno słowo: „Latajmy! Latajmy!“ I nie raz płakał z zazdrości, że nie ma skrzydeł, jak one. Kiedyś nauczyciel wiejski opowiedział mu dzieje Ikara, syna Dedala, który próbując wznieść się w obłoki na skrzydłach, przylepionych woskiem, spadł na ziemię i zabił się; w parę tygodni potem nauczyciel pytał go, jaki bohater starożytności wzbudza w nim największy podziw, Leonard odparł bez wahania:
„Ikar, syn Dedala“.
Pamiętał, z jaką radością na wieżycy Maria del Fiore, wśród płaskorzeźb Giotta, przedstawiających rozwój nauk i wiedzy, ujrzał Ikara.
Będąc dzieckiem śniło mu się, że leży w kolebce, i nagle spuścił mu się na piersi orzeł i musnął go skrzydłami po twarzy. W tym śnie, widział przepowiednię, że całe jego życie będzie dążeniem do wzlotów.

X.

Gdy tak błądził po wzgórzach i drogach Vinci, oddając się wspomnieniom, uczuł, że go ktoś goni; obejrzał się i zobaczył Giovanna Beltraffio.
Uczeń podał mu list od imć Agapita, sekretarza Cezara Borgii, który wzywał go na służbę do Romanii.
Leonard wyprawił młodzieńca do domu stryja, a sam błądził dalej, snując nić wspomnień. Widział przekleństwo, ciążące nad wszystkiemi swemi dziełami i nad ludźmi, którzy mu byli drodzy i blizcy duchem — Kolos został zniszczony, „Wieczerza Pańska“ przeznaczona na zagładę, Astro stał na progu śmierci.
— Czyż i moje skrzydła nie uniosą w obłoki? — wyślał z goryczą. Przypomniały mu się słowa Chrystusa, wyrzeczone do szatana: „Nie będziesz kusił twego Boga“.