Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
VI.

Na brudnem i nędznem przedmieściu Seleucyi syryjskiej, handlowego portu Antyochii Wielkiej, nad brzegiem morza Śródziemnego, szeregi wązkich i krętych uliczek wiodły do górującego nad wybrzeżem placu. Stamtąd morza nie było widać z poza lasu masztów i lin.
Domy składały się tutaj z nagromadzonych w nieładzie mizernych kletek, wylepionych gliną; zdobiły je gdzieniegdzie podarte, do szmat wyświechtanych podobne dywany albo rogoże. We wszystkich tych kątach, ruderach i zakamarkach, pełnych wyziewów pomyj, zaduchów pralni i łaźni gminnych, roiła się ludność różnorodna, znędzniała, wygłodzona.
Słońce, posuchą prażące ziemię, staczało się już na kraniec widnokręgu; spływał zmrok; upał duszący, kurz i tuman jeszcze nieznośniej zawisły nad miastem. Plac zionął dławiącym odorem mięsa i jarzyn, zepsutych od długiego leżenia na słońcu. Półnadzy niewolnicy znosili po schodkach towary ze statków. Głowy mieli w połowie ogolone; przez podarte łachmany przeświecały na ich ciele sińce od chłost; na twarzy większość nosiła wypalone żelazem piętna w kształcie liter łacińskich: C. F., znaczących: Care furem (strzeż się złodzieja).
Zabłysnęły światła. Pomimo zbliżającej się nocy, ruch i gwar nie ustawał w zaułkach. Z sąsiedniej kuźni rozległy się ogłuszające dźwięki młota, walącego w sztabę żelazną, i w kłębach dymu wzlatywały kiedy niekiedy płomienne języki. Tuż obok niewolnicy piekarze, nadzy, od stóp do głów pokryci białym pyłem mącznym, z zaognionemi od gorąca powiekami, wsuwali bułki do pieca.