Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/368

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czy znasz dokładnie drogę do Hekbatany?
— Tak jest, tak, tak! — zawołał Pers ze śmiechem zadowolenia. — akżebym jej znać nie miał! Każde źdźbło na stepie... każdą studnię... Artaban wie, co śpiewają ptaki, słyszy, jak trwa rośnie, jak płyną podziemne źródła. Stara mądrość Zaratustry jest w sercu Artabana. On przed twą armią pobieży, węsząc ślady, wytykając drogę... Wierz mi, za dni dwadzieścia cała Persya do ciebie będzie należała aż do Indyi, aż do znojnego Oceanu!
Julianowi serce uderzało gwałtownie.
— „Byłżeby to cud, na który oczekiwałem?” — myślał. — Za dni dwadzieścia Persya do mnie będzie należała!”
I tchu mu brakło z radości.
— Nie odpędzaj mnie! — szeptała poczwara. — Będę leżał jak pies u nóg twoich. Odkąd cię ujrzałem, panie świata, ukochałem cię nad własną duszę, ponieważ jesteś piękny! Chcę, żebyś stąpał po mojem ciele, żebyś mnie deptał nogami, a ja będę zlizywał kurz twoich stóp i śpiewał: „Chwała, chwała synowi Słońca, królowi Wschodu i Zachodu, chwała Julianowi!”
Całował nogi cesarza, a dwaj niewolnicy, klęcząc również, powtarzali za nim:
— Chwała, chwała, chwała!
— Cóż jednak począć z okrętami? — przemówił Julian w zamyśleniu. — Oddać je bez obrony w ręce nieprzyjaciół, czy też zostać przy nich?
— Spal je! — podszepnął Artaban.
Julian zadrżał i spojrzał badawczo na Persa.
— Spalić je? Co ty mówisz?..
Artaban podniósł głowę i zatopił spojrzenie w oczach cesarza.