Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/327

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

stawiacie ubóstwo, galilejczycy, czegóż więc szemracie przeciwko mnie? Pozbawiając was dóbr, zabranych przez was braciom heretykom, albo świątyniom olimpijskim, zwracam was jedynie na drogę zbawiennego ubóstwa, prowadzącą wprost do królestwa niebieskiego!
Złośliwy uśmiech wykrzywił mu usta.
— Krzywdzą nas niesłusznie! — lamentowali staruszkowie.
— To i cóż?... więc znoście krzywdę! — odparł Julian. — Powinniście się radować z prześladowania, jak was Nazarejczyk nauczał. Cóż znaczą te cierpienia doczesne wobec wiecznego szczęścia?
Starzec nie był przygotowany na podobny zarzuty zmieszał się i z resztką nadziei wyjąkał:
— Jesteśmy wiernymi niewolnikami twymi, Auguście. Mój syn służy jako pomocnik stratega w oddalonej twierdzy na granicy rzymskiej, i przełożeni jego są z niego zadowoleni...
— Także Galilejczyk? — przerwał Julian.
— Tak jest — westchnął starzec, przerażony nagle swem wyznaniem.
— Dobrze zrobiłeś, żeś mnie zawiadomił. Galilejczycy, niewątpliwi wrogowie rzymskiego Augusta, nie powinni odtąd zajmować wyższych urzędów cesarstwa, zwłaszcza zaś w armii. Znowu pod tym względem jestem bardziej w zgodzie z nauczycielem waszym, niż wy sami. Jestże to słuszna, żeby uczniowie Jezusa wymierzali sprawiedliwość według praw rzymskich, skoro On powiedział: „Nie sądźcie, ażebyście nie byli sądzeni!” — lub, ażeby chrześcijanie otrzymywali od nas miecz ku obronie cesarstwa, gdy Nauczyciel przestrzega: „Kto mieczem wojuje, od miecza zginie,” zaś w innem miejscu równie wyraźnie: „Powiadam wam, żebyście się nie przeciwili złemu!”