Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wasz zbudowano z głazów świątyni. Ziemię wam odbiorą i oddadzą Eskulapowi.” — Co to wszystko ma znaczyć?.. Miej litość, wszechpotężny Auguście!..
Staruszkowie klęczeli przed nim, schludni i grzeczni, jak dwoje dzieci, i płacząc, całowali mu nogi.
Julian zauważył na szyi kobiety krzyżyk bursztynowy.
— Jesteście chrześcijanami? — zapytał chmurny.
— Tak jest.
— Chciałbym spełnić waszą prośbę... Ale cóż robić? Ziemia należy do bogów! Jednakżę każę wam zapłacić za wasz majątek.
— Nie trzeba! nie trzeba! — błagali staruszkowie. — Myśmy się tam do wszystkiego przyzwyczaili. Nie chodzi o pieniądze. Tam wszystko nasze, każda trawka znajoma...
— Tam wszystko nasze — powtórzyła staruszka, jak echo. — Winnica, oliwki, kury, i krówka, i świnki, wszystko jest nasze. I schodki są tam, na których od lat dwudziestu, siedząc przy sobie, wygrzewamy stare kości na słońcu...
Cesarz, nie słuchając, zwrócił się do przerażonego tłumu:
— Galilejczycy w ostatnich czasach zarzucają mnie prośbami o zwrot gruntów, należących do kościołów. Naprzyklad, walentynianie z Edesy oskarżali aryan o zabór własności. Chcąc przeciąć ten spór, oddałem część tych posiadłości moim weteranom galijskim, a drugą skarbowi. Postanowiłem tak samo postępować na przyszłość. Zapytacie: jakiem prawem? Ale wszakże mówicie sami, że „snadniej wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wnijść do Królestwa Bożego!” Postanowiłem zatem dopomagać wam w spełnieniu tego trudnego a mądrego przykazania. Wiadomo światu, że wy-