Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/310

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czajem swoim nie pokrywasz przemowy łaskawością, wędki — przynętą! Gdzie twoja filozofa? Czy zmieniły się czasy? Czy przebrałeś miarę? Bracia, trwóżmy się nie cesarza rzymskiego, lecz Wszechmocnego Boga!
Nikt już nie myślał o ucieczce. Wszystkich opanowała gorączka męczeństwa. Batawowie i Celtowie przerażeni byli zapałem, z jakim ci wszyscy ludzie uśmiechnięci i pobożni wystawiali się na śmierć. Nawet dzieci rzucały się na miecze i dzidy. Chciał Julian powstrzymać rzeź — ale było już za późno: pszczoły zleciały się do miodu. Mógł tylko wykrzyknąć z rozpaczą i wzgardą:
— Nieszczęśliwi! Jeżeli życie wam cięży, czy mało wam sznurów i przepaści?
A skrępowany, w silnych rękach w górze niesiony Pambas wołał jeszcze radośniej:
— Wytępiajcie, wytępiajcie nas, Rzymianie! ażebyśmy się rozmnażali!... Kajdany są nam wolnością, słabość potęgą, śmierć naszem zwycięstwem!...

XII.

Idąc wzdłuż łożyska Orontu ku jego źródłom, o czterdzieści stadyów od Antyochii natrafiało się na słynny gaj Dafny, poświęcony Apollinowi.
Onego czasu — opowiadali poeci — dziewicza nimfa uciekła przed natarczywofidą Apollina z nad Penejosu i stanęła wyczerpana na brzegu Orontu. Nie widząc obrony przed ścigającym bogiem, ubłagała matkę swą Latonę, która, by uwolnić córkę od uścisków Słońca, przemieniła ją w drzewo wawrzynowe — Dafne. Od tej chwili Apollo nad wszystkie inne drzewa umiłował Dafnę, której dumną zielenią, nie przepuszczającą promieni słonecznych, a przecie ustawicznie pieszczoną nimi, oplata sobie kędziory i lirę.