Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/306

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nagle dał się słyszeć: szczęk broni i ciężki miarowy tętent. Z za węgła wystąpili legioniści rzymscy w nocnym obchodzie. Na ich czele szedł prefekt Wschodu, Salustyusz Sekundus. Miał on urzędniczą rzymską, głowę czworokątną z garbatym nosem orlim, z szeroką, nagą czaszką, o spojrzeniu rozumnem, spokojnem i dobrotliwem. Na sobie miał zwyczajną letyklawę senatorską. Cała postać bez cienia pychy tchnęła pewnością siebie i szlachetnością dawnych patrycyuszów.
Z poza oddalonego okrągłego szczytu Panteonu, wzniesionego przez Antyocha Seleucydę, zwolna wypływał księżyc olbrzymi, czerwonawy, i błyski złowieszcze zadrżały na miedzianych tarczach, pancerzach i hełmach żołnierzy.
— Rozejdźcie się, obywatele! — przemówił Salustyusz do tłumu — Z rozkaou boskiego Augusta zbiegowiska nocą są zabronione na ulicach Antyochii.
Wzburzona ciżba poczęła szemrać. Ulicznicy gwizdnęli, a jakiś bezczelny głos zaśpiewał:

Ku - ku - ry - ku!...
Biedne białe koguciki!
Biedne, biedne, białe byki!
Życie cesarz wam odbierze,
Wstrętnym bogom da w ofierze!...

Roczległ się groźny chrzęst broni: legioniści rzymscy powyciągali z pochew miecze, gotowi uderzyć na tłum. Stary Pambas tłukł żelaznem ostrzem kija po płytach marmurowych i krzyczał:
— Witajcie, dzielne zastępy szatana! Witaj przewądry dostoyniku rzymski! Przypomnieliście sobie widać czasy, gdyście nag pobili, gdyście nas uczyli swojej filozofi, a my modlitiśmy się do Boga o zbawienie wasze. A więc dobrze, bądźcie pozdrowieni!...