Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/300

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Konstancyusz i Chrystus nie uczynili nic złego mieszkańcom Antyochii, nie tak, jak filozofowe... przybłędy...
— Co prawda, to prawda. Lepsze było życie pod Kappa i Chi!
Pewien pijak podsłuchał tę rozmowę i pomknął, by ją roznieść po wszystkich ulicach.
— Pod Kappa i Chi nieźle się żyło! — krzyczał. — Niech żyją Kappa i Chi!...
Ten dowcip miał obiedz całą Antyochię i spodobać się motłochowi dzięki swej niezbitej bezmyślności.
Jeszcze większe ożywienie panowało w szynku, położonym naprzeciwko term, który należał do Ormianina Syrofeniksa. Oddawna już przeniósł on swój zakład z poblizkiej zamku Macellum Cezarei do Antiochii.
Z pękatych łagwi i amfor olbrzymich strumieniami lało się wino do cynowych kubków. I tu, jak wszędzie, mówiono o cesarzu. Szczególną wymową odznaczał się mały żołnierz Syryjczyk, Strombix, ten sam, który brał udział w pochodzie Juliana na barbarzyńskich Gallów Przy nim był nieodstępny towarzysz i przyjaciel, olbrzymi Sarmata Aragarys.
Strombix czuł się jak ryba w wodzie, nadewszystko bowiem lubił zamieszki i bunty.
Zabierał się do wypowiedzenia mowy.
Wtem jakaś gałganiarka stara przyniosła nowinę:
— Zginęliśmy ze szczętem! Pan Bóg nas karze!... Wczoraj sąsiadka opowiadała mi takie straszne rzeczy, że w pierwszej chwili wierzyć nie chciałam!..
— Powtórz nam, staruszko...
— W Gazie, moi drodzy, stało się to w Gazie. Poganie wtargnęli do klasztoru żeńskiego. Powywlekali zakonnice, poprzywiązywali je do słupów na placu, zaćwiczyli