Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ogrzanym jak łaźnia, który nazywali „Edenem.” Jak praojcowie nasi, nie wstydzili się oni swej nagości, utrzymując, że pomiędzy nimi wszyscy mężczyźni i wszystkie kobiety odznaczają się wzniosłą wstydliwością duszy; wszelako niewinność tych rajskich zgromadzeń była nader wątpliwą.
Obok adamity Prodihusa siedziała na ziemi w odzieży biskupiej niewiasta blada, z piękną posępną twarzą i siwiejącymi włosami, z powiekami nawpół zawartemi ze znużenia. Była to prorokini montanistów. Rzezańcy o żółtych twarzach otaczali ją nabożną pieczołowitością, patrzali na nią tęsknemi zakochanemi oczyma i nazywali „Gołąbką niebiańską.” Trawieni przez długi przeciąg lat ekstazami nieziszczalnej miłości, głosili oni, że ród ludzki winien dojść do zagłady przez powściągliwość.
Zasiadając licznemi gromadami na skwarnych wzgórzach frygijskich pod zwaliskami Pepuzy, bezkrwiści owi marzyciele wpatrywali się nieruchomo w jeden punkt widnokręgu, skąd miał się zjawić Zbawiciel. W czasie wieczorów mglistych ponad szarą równiną dostrzegali w obłokach śród promieni z roztopionego złota gloryę Bożą, nowy Syon, zstępujący na ziemię. Płynęły lata za latami, oni zaś umierali z nadzieją, że królestwo Boże powstanie w końcu na gruzach Pepuzy. Niekiedy prorokini wznosiła ociężałe powieki, wytężała wdal błędne spojrzenie i szeptała po syryjsku:
— Maran ata, Maran ata! — Zbliża się Pan, zbliża się Pan!
A bladzi rzezańcy nachylali się ku niej, by lepiej usłyszeć.
Juwentynowi prz słuchaniu tych wyjaśnień Euandra wydawało się wszystko jakimś snem dziwacznym i dręczącym. Serce gniótł mu ciężar gorzkiej i jałowej litości.