Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rzekł do swego ulubieńca niewolnika, przywiezionego z Galii, który mu stale posługiwał:
— Dlaczego podałeś na złotym półmisku? Gdzie tamten, gliniany?
— Daruj mi, panie, stłukł się.
— Całkiem?
— Nie, ale się wyszczerbił.
— Przynieś go.
Niewolnik pobiegł po żądane naczynie.
— Nic nie szkodzi. Może jeszcze na długo służyć — rzekł Julian i zwrócił się z uśmiechem do obecnych:
— Zauważyłem, przyjaciele moi, że stłuczone rzeczy trwają dłużej, niż nowe. Przyznaję, że mam do nich słabość. Dziwnie jestem przywiązany do starych sprzętów. Widzę w nich wdzięk jakiś, niby w dawnych przyjaciołach. Nowości się obawiam, nie znoszę zmian. Starego zawsze żal; choćby i złe było, ale wygodne i miłe.
Zaśmiał się wesoło z własnych słów.
— Patrzcie, jakie myśli filozoficzne może czasem wywołać stłuczony półmisek!
Juniusz Mauricus pociągnął za rękaw Hekebolisa.
— Słyszałeś? W tem objawia się cała jego natura!... Z równem nabożeństwem przechowuje swoje stłuczone półmiski i swych półmartwych bogów. Oto, co stanowi o losach świata!
Julian wpadł w zapał. Od edyktów i praw przeszedł do projektów na przyszłość. We wszystkich miastach cesarstwa chciał pozakładać szkoły, katedry, odczyty, wykłady dogmatów helleńskich, ustanowione formuły modlitw i zaklęć, rozprawy filozoficzne, schroniska dla zwolenników czystości i ludzi, poświęcających się rozmyślaniom.