Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W swojej małej celce o nizkiem sklepienia Parfeniusz zapalił niewielką lampę glinianą i postawił ją na półce obok małych flaszek, cienkich pendzelków, puszek z farbami, z cynobrem, z płynnem złotem i srebrem. Przeżegnał się, ostrożnie umoczył pendzelek i począł malować ogony dwu pawi nad tytułem jednej stronicy. Złote pawie na zielonem polu piły u źródła turkusowego, podnosząc dzioby i wyciągając szyje, jak przystało pijącym ptakom. Opodal oczekiwały porozpoczynane inne pergaminy. Był tam cały świat nadnaturalny i wdzięczny. Dokoła tekstów przewijały się śród pomysłów najbajeczniejszej architektury fantastyczne drzewa i zwierzęta. Parfeniusz, stwarzając je, nie myślał o niczem, ale na bladą twarz spływała mu radosna pogoda. Hellada, Asyrya, Persya, Indye i późniejsze Bizancyum, wymyślne i mgliste wizye przyszłych światów — wszystkie narody i wieki wszystkie zlewały się w jeden raj mnicha, migocący blaskiem kamieni drogocennych dokoła inicyałów Pisma Świętego.
Tu był wyobrażony Chrzest. Jan Chrzciciel polewał wodą głowę Chrystusa, obok zaś pogański bożek rzeczny Jordan uprzejmie nachylał amforę z ciekącą strugą, i jako dawny posiadacz strumienia, trzymał przygotowany ręcznik, by go po odbytym chrzcie podać Zbawicielowi.
Brat Parfeniusz w prostocie ducha nie bał się dawnych bogów, bawił się nimi i uważał ich za nawróconych oddawna na wiarę chrześcijańską. Nie zapominał nigdy umieszczać na wierzchołkach wzgórz boga gór w osobie nagiego młodziana. Gdy rysował przejście Żydów przez Morze Czerwone, kobieta z wiosłem w ręku wyobrażała morze, a człowiek nagi z napisem: „Bythos” miał reprezentować otchłań, która pochłonęła Faraona; na brzegu siedziała kobieta smutna, w tunice piaskowego koloru — to była Pustynia.