Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Znowu się przywlokłeś po pieniądze! — sarkała Krokala. — I w dodatku pijany!...
— Wstydziłabyś się mówić tak, wnuczko. Odpowiesz przed Bogiem za moją duszę... Pomyśl, do czegoś mnie doprowadziła! Mieszkam teraz w dzielnicy Figowej, wynajmuję małą komórkę od rzeźbiarza, to jest fabrykanta bałwanów. Codzień muszę patrzeć, jak wykuwa z kamienia — Panie odpuść! — te bezecne twory. Czy sądzisz, że to przyjemny widok dla chrześcijanina?... Zaledwie oczy otworzę: tok! tok! tok! — gospodarz wali młotem po marmurze i wydaje na świat białych djabłów, bogów przeklętych, którzy się śmieją ze mnie, wykrzywiają gęby bezwstydne. I jak tu nie zgrzeszyć, nie uciec do szyneczku na pociechę? Och! Panie, zmiłuj się nad nami!... Nurzam się we wszeteczeństwie pogańskiem, jak świnia w gnojowisku. A przecie wiem, że wszystko nam policzone będzie... I kto temu winien? co? Ty! Rozrzucasz pieniądze na wszystkie strony, tylko dla biednego staruszka...
— Nie kłam, Gnyfonie — odparła dziewczyna: — biednym nie jesteś, tylko sknerą! Masz pod łóżkiem skarbonkę..
Gnyfon przelękły jął machać rękoma:
— Cicho, cicho!... — i żeby zmienić przedmiot rozmowy, rzekł:
— Wiesz ty, dokąd ja idę?
— Pewnie znowu do szynku...
— Właśnie że nie do szynku, tylko jeszcze gorzej! Do świątyni samego Dyonizosa!... Świątynia ta od czasów błogosławionego Konstantyna była zasypana gruzami, jutro zaś, na rozkaz wspaniałego cesarza Juliana, ma być znowu otwarta. Wynająłem się do oczyszczania, chociaż wiem, że przez to zgubię duszę i będę strącony do gehenny! Ale cóż, dałem się skusić... albowiem nagi jestem