Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

z sobą, których płaskie łby podtrzymywały trójnóg Delficki kunsztownej roboty.
W pewnych chwilach z areny dochodziło trzaskanie z bicza, krzyki ujeżdżaczów, parskanie koni i tarcie kół o piasek miękki, przypominające szelest skrzydeł.
Nie były to gonitwy, jeno przygotowawcze ćwiczenia do igrzysk właściwych, mających się odbyć w hipodromie za dni kilkanaście.
W jednym końcu stajni nagi atleta, natarty oliwą i kurzem pokryty, ze skórzanym pasem na biodrach, podnosił i opuszczał hantle żelazne. Z odrzucony w tył kędzierzawą głową wyginał grzbiet do tego stopnia, że mu kości w stawach trzeszczały, twarz siniała, a bycze żyły nabrzmiewały na grubym karku.
Zbliżyła się do niego z orszakiem niewolników młoda patrycyuszka bizantyjska w strojnej stoli porannej, naciągniętej na głowę i opadającej fałdzisto na delikatną, arystokratyczną, trochę już nadwiędłą twarzyczkę.
Była to gorliwa chrześcijanka, lubiona przez wszystkich kleryków i mnichów za wspaniałe opatrywanie klasztorów i hojne jałmużny, wdowa po senatorze rzymskim, przybyła z Aleksandryi. Z początku kryła się ona ze swemi przygodami, wkrótce jednak spostrzegła, iż łączenie miłości Kościoła z miłością cyrku stawało się modnem.
Wszyscy wiedzieli, że Stratonika znosić nie mogła paniczyków konstantynopolitańskich, ufryzowanych i uróżowanych, nerwowych i kapryśnych, jak i ona. Taki już miała temperament, że musiała mieszać najkosztowniejsze wonności arabskie z podniecającym odorem stajni i cyrku.
Po gorących łzach skruchy, po wstrząsających spowiedziach przed umiejętnymi spowiednikami, ta mała kobietka, wątła i delikatna, jak cacko z kości słoniowej, czuła potrzebę brutalnych pieszczot słynnego ujeżdżacza.