Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Miałam dziwny sen...
— Jaki?
— Nie mogę Bobie przypomnieć. Ale był to sen szczęścia. Czy wierzysz w to, że cały świat będzie zbawiony?
— Wszyscy sprawiedliwi dostąpią zbawienia, grzesznicy zaś będą ukarani.
— Sprawiedliwi, grzesznicy!.. Ja myślę inaczej — odpowiedziała Myrra, uśmiechając się ciągle w zamyśleniu, jak gdyby starała się sobie sen przypomnieć. — Wiesz, Juwentynie, ja wierzę, że wszyscy, wszyscy będą zbawieni, że Bóg nie będzie miał żadnej zgubionej istoty!
— Tak myślał wielki nauczyciel Orygenes, który mawiał: „Salvator meus laetari non potest, donec ego in iniquitate parmaneo” (Zbawiciel mój nie może się radować, dopóki pozostaję w nieprawości). Ale to jest herezya...
Myrra, nie słuchając go, mówiła dalej:
— Tak, tak. Musi być tak, teraz to zrozumiałam: wszyscy będą zbawieni, co do jednego! Bóg nie pozwoli, aby jedno nawet ze stworzeń Jego miało być zgubionem.
— Chciałem niegdyś wierzyć tak samo, — wyszeptał Juwentyn — ale bałem się...
— Nie trzeba się bać... Gdzie jest miłość, tam boja być nie może. Ja się nie boję niczego.
— A... on? — zapytał Juwentyn z pewną nieśmiałością.
— Kto?
— Ten, którego wspominać się nie godzi. Zbuntowany!
— I on, i on także! — zawołała Myrra tonem zuchwałej wiary. — Dopóki istnieć będzie jedna choćby dusza, która nie osiągnęła zbawienia, dopóty żadna istota nie