Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Coś starczego i dziecięcego zarazem dało się czytać na wesołych twarzach ostatnich epikurejczyków. Ani świeże wody słone kąpieli morskich, ani gorące źródła siarczane Bajów nie zdołały całkowicie wyleczyć tych młodzieńców zwiędłych i wątłych, łysych w dwudziestym roku życia i zestarzałych nie przez własne nadużycia, lecz przez nadużycia przodków, już znudzonych literaturą, wiedzą, kobietami, zdolnych a strawionych niemocą, noszących w żyłach bladą, stygnącą krew pokoleń spóźnionych.
W jednym z najkwiecistszych i najwygodniejszych kącików pomiędzy Bajami a Puteolami, pośród czarnych płaskich wierzchołków limb italskich, bieliły się marmurowe ściany willi.
Przy wielkiem oknie, otwartem prosto na morze, tak, że z pokoju nie widać było nic, prócz fal i nieba, leżała na łożu Myrra.
Lekarze nie mogli zrozumieć jej choroby, ale Arsinoe, widząc, że siostra z każdym dniem traci siły i niknie, wywiozła ją z Rzymu na brzeg morza.
Pomimo choroby, Myrra, wzorem zakonnic i pustelników, sama sprzątała w pokoju, sama przynosiła sobie wadę i próbowała nawet prać bieliznę i gotować w kuchni. Przez długi czas, dopóki wytrzymać mogła, nie dawała się namówić do spoczynku, spędzając noce na modlitwach i czytaniu, a pewnego dnia przerażona Arsinoe dostrzegła na wątłem ciele siostry włosiennicę. Ze swej izdebki maleńkiej Myrra kazała usunąć wszystkie przedmioty zbytkowne, tkaniny i sprzęty, nie pozostawiając nic, prócz łoża i prostego krzyża drewnianego. Pokój z gołemi ścianami stał się podobnym do celi mniszej. Myrra zachowywała ściśle posty, i Arsinoe miała trudną walkę z tą wolą upartą a łagodną.