Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dle, na lewem ustawiła się piechota pod wodzą doświadczonego Sewera, którego wskazówek zresztą słuchał sam Julian. arbarzyńcy wystawili swą konnicę naprzeciw Juliana z królem Alamanów, Chnodomarem, na czele; przeciwko Sewerowi młody bratanek Chnodomara, Agenaryk, prowadził piechotę.
Zagrały rogi, trąby miedziane i zagięte bukcyny. Znaki, sztandary z nazwiskami kohort, smoki purpurowe, miedziane orły rzymskie skupiły się. Na samym przodzie, ze spokojnemi i poważnemi twarzami, postępowali krokiem ciężkim i regularnym, od którego ziemia buczała i drżała, topornicy i primopilaryusze, nawykli do zwycięstw.
Wtem zatrzymała się piechota Sewera. Ukryci w rowie barbarzyńcy nagle wyskoczyli z zasadzki i rzucili się na Rzymian. Julian z oddalenia dojrzał szerzący się zamęt i popędził z pomocą. Starał się uspokoić żołnierzy i zwracał się do jednej, to do drugiej kohorty, naśladując dobitny styl Juliusza Cezara. Przemawiając: „Exurgamus, viri fortes!” — albo: „Advenit, socii, justum pugnandi jam tempus!” — ten młodzian dwudziestoletni myślał z dumą: „Oto jestem podobny do tego a tego dowódcy.” I nawet w samym ogniu potrzeby czuł się w myśli otoczonym księgami i rad był, że wszystko się odbywa zgodnie z opisami Tytusa Liwiusza, Plutarcha i Salustyusza. Doświadczony Sewer poskramiał jego zapalczywość zimną krwią swoją i rozsądkiem, a pozwalając Julianowi na pewną swobodę, nie porzucał jednak ogólnego kierowania bojem.
Świsnęły strzały, i włócznie barbarzyńców na długich arkanach, i olbrzymie głazy, wyrzucane z machin wojennych.
Rzymianie znaleźli się wreszcie oko w oko ze straszliwymi i tajemniczymi ludami Północy, mieszkańcami