Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pierwszy w życiu odczuwa trupią woń rozkładu. Ale dworzanie, biskupi, rzezańcy, wodzowie — oddają cześć cesarzowi, jak gdyby żył. Posłowie chylą się przed nim i składają dziękczynienia z zachowaniem uroczystego ceremoniału; urzędnicy ogłaszają edykty, prawa, dekrety senatu, wyjednywając zezwolenie nieboszczyka, jak gdyby mógł ich jeszcze słyszeć — i szmer pochlebny unosi się nad tłumem: ludzie zapewniają, iż on tak jest wielki, że przez szczególną łaskę Opatrzności, nawet po zgonie rządzić nie przestaje.
Chłopiec wie, że ten uwielbiony człowiek zabił własnego syna, młodego bohatera, którego jedyną było winą, że był zbyt przez lud ukochany. Syn padł ofiarą oszczerstwa macochy, która go kochała miłością występną i zemściła się na nim, jak Fedra na Hipolicie. Następnie żonę Konstantyna, przekonaną o związek cudzołożny z niewolnikiem ze stajni cesarskich, uduszono w wannie, rozpalonej do białości. Trup po trupie, ofiara po ofierze. Aż wreszcie trapiony wyrzutami sumienia, monarcha błaga hierofantów o odpuszczenie zbrodni. Odmawiają mu. Ale biskup Ozyasz przekonywa go, iż jedna tylko jest religia, mająca władzę zmazywania podobnych czynów niecnych... I oto obecnie kosztowne labarum, sztandar z wysadzanym drogimi kamieniami monogramem Chrystusowym, świeci nad katafalkiem synobójcy.
Napróżno Julian usiłuje obudzić się, otworzyć oczy...
Dźwięczące krople spadają wciąż, niby łzy ciężkie a rzadkie, i wiatr huczy po dawnemu, jemu zaś zdaje się, że to Labda, Parka zgrzybiała, mamrocze bezzębnemi usty straszliwe opowieści o domu Flawiuszów.
I widzi się znowu w zimnych, wilgotnych lochach podziemnych Konstancyusza Chlorusa, pośród sarkofagów z porfiru, mieszczących popioły królewskie. Labda ukry-