Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zbliżył się z raportem inny dworzanin, młody Pers, imieniem Merkury, stolnik nadworny, prawie wyrostek o żółtej twarzy i czarnych oczach. Obawiano go się nie mniej niż Cateny, przezywając żartem „dygnitarzem snów.” Jeżeli czyjkolwiek sen proroczy mógł mieć znaczenie dla osoby cesarza niepomyślne, Merkury, podsłuchawszy, donosił niezwłocznie. Wielu stratą majątku i karyery okupiło nieostrożność widzenia we śnie tego, czego nie powinni byli nigdy zobaczyć. Wiedząc o tem, wytrawni dworacy zaklinali się, że cierpią na nieuleczalną bezsenność, zazdroszcząc legendowym mieszkańcom Atlantydy, którzy, według Platona, nigdy snów nie miewają. Pers odsunął dwuch eunuchów etyopskich, zajętych zawiązywaniem rzemieni u jasnozielonych (koloru cesarskiego), z wyhaftowanymi złotymi orłami trzewików cesarza, objął nogi władcy, ucałował je i patrzał mu w oczy jak pies, który, wywijając ogonem, oczekuje skinienia swego pana.
— Daruj mi, Wasza Wiekuistości — wyszeptał mały Merkury z dziecięcem przymileniem: — nie mogłem się powstrzymać, żeby nie przybiedz do ciebie. Gaudencyusz miał zły sen. Pokazałeś mu się w rozdartej chlamidzie i w wieńcu z pustych kłosów, na dół obróconych.
— Co to znaczy?..
— Puste kłosy są zapowiedzią głodu, a rozdarta purpura oznacza... nie śmiem powiedzieć...
— Chorobę?
— Może nawet co gorszego. Zona Gaudencyusza zwierzyła mi się, że zapytywał o zdanie wróżbiarzy. Bóg wie, co mu tam powiedzieli!..
— Dobrze, pomówimy jeszcze o tem. Przyjdź wieczorem.