Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dłych serafów ze srebra, wykonanych na podobieństwo owych rypid, za pomocą których dyakoni opędzają muchy z Przenajświętszego Sakramentu w czasie nabożeństwa.
Balwierz właśnie się załatwił z prawym policzkiem cesarskim i przystępował do lewego, namydliwszy go przedewszystkiem pianą esencji arabskich, zwanych Pianą Afrodyty. Nachylony do ucha Konstancyusza, szeptał tak, żeby go nikt nie słyszał:
— O najbogobojniejszy panie! Tylko twój ogarniający wszystko umysł roztrzygnąć może, co to jest hypostaza Ojca, Syna i Ducha świętego. Nie słuchaj biskupów. Czyń tak, jak tobie, nie zaś jak im się podoba. Powinieneś ukarać patryarchę Aleksandryjskiego Atanazego za krnąbrność, bluźnierstwo i bunt. Stwórca sam nauczał Waszą Świątobliwość, w co i jak wierzyć powinni twoi poddani. Według mnie, Aryusz utrzymuje słusznie, jako był czas, kiedy Syn nie istniał. Tak samo co do współistotności...
Wtem Konstancyusz przejrzał się w olbrzymiem lustrze z polerowanego srebra i, gładząc ręką świeżo wygoloną miękką część prawego policzka, przerwał balwierzowi:
— Zdaje mi się, że tu niezupełnie gładko. Co Możebyś raz jeszcze przeciągnął... Co to mówiłeś o współistotności?
Balwierz, który otrzymał talent złoty od biskupów dworskich Ursacyusza i Walentyna za przygotowanie cesarza do nowego wyznania wiary, prędko i ukradkiem naszeptywał je do ucha Konstancyuszowi, wodząc brzytwą po jego szyi z tak niewymowną delikatnością, że zdawało się, iż ją głaszcze. Ale w tej samej chwili zbliżył się do cesarza notaryusz Paweł, przezwiskiem Catena, czyli Łańcuch.