Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tak jest. Opowiem wam o niej anegdotę. Pewnego razu napisałem liścik niewielki, — dosyć wytworny, to prawda, ale bagatelkę: pięć wierszy po grecku do pewnej damy, takiej mojej wielbicielki, która mi przysłała kosz wyśmienitych wiśni. Dziękowałem jej za nie żartobliwie w stylu Pliniusza. Tymczasem, wyobraźcie sobie, przyjaciele, Pabiola uczuła taką gwałtowną chęć przeczytania mojego listu i przepisania go do swej kolekcyi, że nasadziła dwóch niewolników, ażeby czatowali na mojego posłańca. Ten, zaskoczony nocą w miejscu ustronnem, mniema, że to rozbójnicy; nie czynią mu jednak nic złego, obdarzają go pieniędzmi i nie zabierają mu nic oprócz mojego listu, który Fabiola tym sposobem odczytała pierwsza i nawet nauczyła się na pamięć!
— A jakże! Wiem, wiem!.. O, to znakomita kobieta! — podjął Lamprydyusz. — Sam widziałem u niej wszystkie twoje listy, przechowywane w rzeźbionej szkatułce z drzewa cytrynowego, jako istne klejnoty. Uczy się ich na pamięć i zapewnia, że są wyższe nad wszelkie poezye! Fabiola, mojem zdaniem, rozumuje słusznie: „Jeżeli Aleksander Wielki mógł wozić poematy Homera w skrzyni cedrowej, dlaczego ja nie miałabym przechowywać listów Mamertyna w kosztownej szkatułce?”
— Przyjaciele, ta wątróbka gęsia z sosem szafranowym jest szczytem doskonałości! Radzę wam spróbować. Kto ją przyrządzał, Hortensyuszu?
— Mój główny kucharz, Dedalos?
— Chwała mu! To prawdziwy poeta!
— Za daleko dajesz się unosić gęsiej wątróbce, drogi Gargilianie! Jak można kucharza nazywać poetą! — z pedantycznym uśmiechem wyraził wątpliwość mistrz krasomówstwa. — Czy nie obrażasz tem powiedzeniem Muz boskich, opiekunek naszych?