Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XII.

W Atenach Julian miał odbyć święcenia i zostać zakonnikiem.
Był świeży poranek wiosenny. Słońce jeszcze nie wzeszło. Julian wysłuchał jutrzni w kościele i zaraz po nabożeństwie udał się o kilkanaście stadjów za miasto brzegami Ilisu, ukrytymi śród platanów i dzikiego winokrzewu. Miał on w pobliżu Aten ulubiony kącik zaciszny nad brzegiem strumienia, z cichym szmerem toczącego się nakształt jedwabnej wstęgi po usłanem krzemykami łożysku. Stamtąd lubił podziwiać przez mgły różowe skały Akropolisu i wspaniałe zarysy Partenonu, zaledwie oświetlone jutrzenką.
Zdjąwszy obuwie, Julian wszedł boso w płytkie wody Ilisu. Pachnęło zaledwie rozwinięte kwiecie muszkatołowej winorośli. W tej woni czuć było przedsmak wina, tak samo, jak pierwsze rojenia dzieciństwa tchną przeczuciem miłości.
Zanurzywszy nogi w wodzie, siadł Julian na korzeniach platanu i otworzywszy „Fedrę, począł czytać. Sokrates w swym dyalogu przemawiał do Ferry.
„Zwróćmy się w tę stronę i pójdźmy z biegiem Ilisu. Poszukamy sobie ustronnego miejsca i tam usiądziemy.
Fedro. — Na szczęście nie wziąłem dzisiaj obuwia, ty zaś, Sokratesie, zawsze chodzisz boso. Możemy iść łożem strumienia, przepłókując nogi. Spojrzyj, jaki tu nurt wesoły i przejrzysty, — rzekłbyś, że się uśmiecha.