Strona:D. M. Mereżkowski - Julian Apostata.pdf/100

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

lu rządowym za czasów Dyoklecyana. Śnieg pokrywał dachy, wicher wył w pustych ulicach, morze huczało.
Gallusa wprowadzono do koszar. Usadowiono go przed oknem w ten sposób, ażeby ostre światło zimowe padało mu wprost na twarz. Najzręczniejszy z inkwirentów cesarza, Euzebiusz, nizki starzec zwiędły a uprzejmy, z przymilającym się cichym głosem, jak u spowiednika, rozpoczął badanie, co chwila zacierając zsiniałe od zimna dłonie. Gallus, śmiertelnie znużony, mówił wszystko, co się podobało Euzebiuszowi. Dopiero na wzmiankę o „zdradzie cesarstwa” pobladł i zerwał się z miejsca.
— To nie ja... to nie ja... — powtarzał bezmyślnie w pomieszaniu — to Konstantyna, wszystko Konstantyna. Gdyby nie ona, nie byłbym nic zrobił... Ona to zażądała śmierci Teofila, Domicyana, Klemacyusza, Moncyusza i innych! Bóg widzi, to nie ja... Nie zwierzała mi się z niczem... Nie wiedziałem nawet...
Euzebiusz spojrzał na niego z łagodnym i życzliwym uśmiechem.
— Dobrze — powiedział. — Oznajmię cesarzowi, że to jego rodzona siostra Konstantyna, małżonka byłego cezara Wschodu, sama wszystkiemu jest winna.
I zwracając się do żołnierzy, wydał rozkaz:
— Badanie skończone. Wyprowadźcie go.
W krótkim czasie nadszedł wyrok śmierci, wydany przez cesarza Konstancyusza, który uznał za osobistą obrazę oskarżenie, wniesione przeciwko zmarłej siostrze o wszystkie zbrodnie na dworze Antyocheńskim popełnione.
Przy odczytywaniu wyroku Gallus stracił przytomność i padł na ręce żołnierzy. Biedak do ostatniej chwili spodziewał się ułaskawienia. I teraz jeszcze liczył na to, że mu zostawią przynajmniej parę dni, kilka godzin wreszcie do przygotowania się na śmierć. Ponieważ jednak roze-