Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdawało się zadławią go za chwilę. Lecz na kakamiennej twarzy Kachowskiego, coś jakby drgnęło i rzucił się do Rylejewa z głośnym szlochem.
— Konradzie... bracie... Konradzie. Ja ciebie... daruj! przebacz Konradzie... my razem... tak razem — bełkotał wśród łez.
— Petia! Gołąbku! Ja zawsze wiedziałem... razem... my razem — odpowiadał Rylejew również łkając.
Przystąpił teraz oberpolicmajster i odczytał głośno wyrok, który kończył się temi słowy:
»Tych zbrodniarzy za ich ciężkie występki powiesić«.
Włożono na skazańców długie sięgające stóp białe śmiertelne koszule. Przewiązano je następnie sznurami pod szyję, w pasie, poniżej łokci i w przegubach nóg powyżej stóp tak, że skazańcy byli całkiem jakby spowici. Na głowy włożono im białe czapki, a na szyi zawieszono czarne skórzane tablice z napisem nakreślonym białą kredą, wymieniającym imię przestępcy z dopisanym przy każdem imieniu wyrazem »carobójca«.
Zamieniono przypadkiem imiona Rylejewa i Kachowskiego, policmaister dostrzegł omyłkę i polecił odmienić tablicę. Wypadek ten wywarł na obecnych wrażenie ponurego żartu, dla skazańców był ostatnią przedśmiertną zwłoką.
Kutuzow dał znak, zagrała muzyka wojskowa, przy dzwiękach jej wiedziono skazańców. Szubienica stała na wzniesionym pomoście, na którą wejść trzeba było po drewnianej równi pochyłej, bardzo spadzistej. Wstępowali powoli bo trudno im byłoby wobec tego, że nogi mieli związane i skute i robić mogli drobne tylko kroki. Konwojowali ich i popychali styłu.