Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/376

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Synu! — zatrwożył się ojciec Piort — w ostatniej godzinie? przed śmiercią? Na Boga cię zaklinam, ukorz się i przebacz.
— Nie przebaczę.
— Cóż ja z tobą zrobię? jeśli nie przebaczysz, nie mogę ci dać komunii.
— To nie trzeba.
Ojciec Piotr musiał wziąść grzech na własną duszę, dając komunię zatwardziałemu.
A skoro przyszedł Poduszkin z Trusowem, by go prowadzić na śmierć, Kachowski spojrzał na nich tak, jak człowiek co ma piekło w wielkiej pogardzie.
— Poszedł na śmierć, jakby szedł do drugiego pokoju, by zapalić papierosa — opowiadał później Poduszkin.
— Paweł Iwanowicz Pestel to człowiek najdoskonalej zrównoważony ze wszystkich spiskowców — mawiał o nim ojciec Piotr. Matematyk znakomity, wierzy w słuszność swych zasad, jak w pewniki matematyczne. Zawsze i wszędzie wierny sobie i nic zachwiać nie może jego stałości, sam, zda się, wynieść zdoła na barkach dwie góry alpejskie.
— Nie myślałem wcale o tem, co z nami zrobią, lecz wszystko jedno, byle prędzej — oświadczył Pestel po ogłoszeniu wyroku.
A skoro pastor Reinbot zapytał go, czy gotów jest na śmierć, odpowiedział:
— Żal zdjąć z siebie starą kapotę, ale co robić?
— Jaką kapotę?
— A to nasz rosyjski poeta Delwig mówi:

My się śmierci nie lękamy, a z ciałem rozstać się trudno,
Tak, jak człowiek niechętnie starą zdejmuje kapotę.