Strona:D. M. Mereżkowski - Dekabryści.djvu/356

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nie usłuchał wezwania Bożego i dlatego popadł w nieszczęście, lecz cierpienia nasze wzruszyły Najwyższego i dlatego posyła nam dziś wolność i zbawienie. Ruskie rycerstwo zaprowadzi wolność i wiarę w Rosyi i będzie jeden Pan na niebie i ziemi Jezus Chrystus.
Skoro Bestużew skończył, nastała cisza, wielka cisza, a w ciszy tej rozległ się mój głos. Co mówiłem, nie pomnę, a tylko pamiętam, że była taka chwila, gdy zdało mi się, że oni naraz wszystko pojęli. Choć umrę, nic nie zdziaławszy, czułem, że za taką chwilę umrzeć warto. Zdjąłem czapkę, przeżegnałem się i podniósłszy szpadę, zawołałem:
— Dzieci! Za wiarę i wolność, za Króla Chrystusa. Ura!
— Dra! — odpowiedzieli zrasu cicho, nieśmiało, a potem krzyknęli głośno z zapamiętaniem.
— Ura! Konstanty!
— Głupio jakoś było krzyczeć »Ura! Jezus Chrystus«, więc ktoś mądry podsunął im »Ura Konstanty«. Podchwycili to, ucieszyli się i zrozumieli, że to właśnie to.
I ja również tak to pojąłem, jak gdybym zasnął ponownie tym samym strasznym snem co onegdaj, gdym ujrzał Gebla poranionego, okrwawionego, przypartego do ściany, gdym go bił mimo że zasłaniał się rękami, gdym okładał go kolbą karabinu i chciałem zabić, a nie mogłem. Twarde ma djabeł życie.
Djabeł śmiał się w tej chwili se mnie tryumfalnym śmiechem.
— Ura! Ura! Konstanty!

*