Strona:Czerwony kogut.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   242   —

nos i oczy zmęczyły się tą jednostajnością, bo teraz w nosie pozostał zapach krów, a w oczach — baranek egipski.
Czasem jednak żal mi tej mojej prozaicznej syreny, to jest, żal mi jej losu.
Z jednej strony — krowy, z drugiej — takie głowy — przyjemne życie, co?
Człowiek, długo przebywający w więzieniu, tak przyzwyczaja się do zepsutego powietrza, że wydaje mu się ono dobrem, i wyprowadzony na świeże — mdleje. Pannie Zofii również niewymownie dobrem i pięknem wydaje się jej życie. Niech Perkunas błogosławi!...