Strona:Czarodziejska sakiewka i dziwna czapka.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   18   —

— Boże ratuj! — wołał nieszczęśliwy młodzieniec. — Na pomoc! na pomoc!...
I zrozpaczony swem nieszczęściem biegał po ogrodzie, wydając okropne jęki.
Po długiej chwili spostrzegł na dróżce idącego ku niemu starca, który łagodnie doń przemówił:
— Zerwij z tego drzewa jabłko i zjedz kawałeczek, a postradasz owe nieszczęsne rogi. Feliks natychmiast posłuchał i rogi znikły. Nakładłszy potem do kieszeni prawej jabłek rodzących rogi, a do lewej tych, co służyły ku ich zaniknięciu, podziękował starcowi i zaraz wyruszył w dalszą drogę, kierując się ku pałacowi swojej księżniczki.
Przybywszy usiadł na marmurowych schodach pałacu i udał ogrodnika sprzedającego jabłka.