Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ten szał myśliwski, pragnienie odznaczenia się, nienawiść do lisa. Przeklęte zwierzę, czyż nam będzie urągało? Ten stary złodziej! Czekaj, wybiła twoja ostatnia godzina.
Ach, panowie, to wspaniałe uczucie, to uczucie myśliwskie, to pragnienie stratowania lisa kopytami końskiemi. Znam angielskie polowanie na lisa. Byłem na niem także w Bristolu, ale o tem opowiem panom innym razem. A powiadam panom, że ten sport to dziwna rzecz — w równym stopniu zajmujący jak szalony.
Im dalej szło, tem prędzej galopował mój ogier. Myśl o odkryciu mnie wywietrzała mi zupełnie z głowy. We łbie huczało mi, co się zowie, krew gorąca odezwała się w żyłach — miałem tylko jedno pragnienie: utrącić tego przeklętego lisa.
Przeleciałem obok jednego z jeźdźców — takiego samego huzara, jak i ja. Miałem przed sobą tylko dwóch jeszcze: jakiegoś pana w czarnem ubraniu i owego niebieskiego artylerzystę, którego widziałem w gospodzie.
Przegoniłem i tych dwóch. Gdy znalazłem się na czele, jechałem razem z małym dzikim zaprawdę dojeżdżaczem, przed nami były tylko jeszcze psy i mały brunatny punkt — lis w szalonej ucieczce.
Widok tego lisa wprawił mnie we wściekłość.
— Mam cię nareszcie, ty rozbójniku — wrzasnąłem i zacząłem zachęcać dojeżdżacza.
Skinąłem mu na znak, iż może się zdać na mnie.
Teraz między zdobyczą a psami znajdowałem się tylko ja. Te psy były w tej chwili większą przeszkodą, niż pomocą w schwytaniu zwierzyny, gdyż naprawdę nie było można wiedzieć, jak się obok nich przedostać.
Dojeżdżacz widział te same trudności co i ja,