Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

towy. Jedno boczne skrzydło zawierało zapasy żywności, w drugiem leżeli chorzy i ranni, w środku zaś mnóstwo ludzi rozgościło się, jak w domu, a nawet na kamiennej mozajkowej posadzce porozpalano ognie.
Wielu się modliło, klęknąłem i ja w cieniu wielkiej kolumny i modliłem się gorąco, abym się szczęśliwie wydostał z tego położenia i uczynił moje imię tak sławnem w Hiszpanji, jakiem było już w Niemczech,
Zaczekałem do trzeciej, a potem wyszedłem z katedry i zwróciłem się w kierunku klasztoru Madonny, gdzie miał się rozpocząć atak.
Możecie sobie wyobrazić, panowie, którzy mnie dokładnie znacie, że nie byłem tym człowiekiem, któryby powrócił do obozu z małostkowem doniesieniem, iż nasz agent został zamordowany, i że należy szukać innych dróg i środków do zdobycia miasta. Albo spełnię to nieskończone zadanie w jakiś sposób, albo też stanowisko rotmistrza pierwszej klasy przy huzarach będzie wolne.
Przeszedłem bez przeszkody przez szeroką ulicę, którą opisałem przedtem, aż dotarłem do kamiennego klasztoru, który stanowił zewnętrzną linję obronną nieprzyjaciela. Był zbudowany w wielkim czworoboku, a w środku znajdował się ogród.
W ogrodzie tym zebrało się kilkuset uzbrojonych ludzi, ponieważ naturalnie wiadomem było, iż Francuzi przypuszczą szturm najpierw do tego punktu.
Dotychczas w całej Europie mieliśmy jako przeciwnika armję regularną. Dopiero tu, w Hiszpanji mieliśmy się dowiedzieć, jak strasznem jest walczyć przeciwko całej ludności.
Z jednej strony nie można zdobyć wielkiej sławy, gdyż co to znaczy rozbić w puch i pokonać cały tłum