Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/46

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

marszałek Lannes, drugim był generał Razout, który stał na czele korpusu inżynierskiego.
— Rotmistrz Gerard zgłosił się na ochotnika — rzekł pułkownik.
Lannes powstał i uścisnął mi silnie rękę.
— Jesteś pan dzielnym żołnierzem, panie rotmistrzu — rzekł. — Mam panu wręczyć podarunek — mówił dalej, podając mi małą rurkę szklaną. — Jest to specjalny preparat dra Fardeta. W razie koniecznej potrzeby przyłożysz pan otwartą rurkę do ust i zginiesz natychmiast bez bólu.
Był to nie bardzo zachęcający wstęp. Muszę się wam przyznać, panowie, że przeszło mnie mrowie, a włosy stanęły mi dębem.
— Przepraszam, ekscelencjo — rzekłem, salutując — wiem doskonale, iż zgłosiłem się do bardzo niebezpiecznego przedsięwzięcia, ale nie podano mi jeszcze bliższych jego szczegółów.
— Panie pułkowniku — rzekł Lannes surowo — to przecież nieładnie, iż przyjąłeś pan zgłoszenie tego dzielnego oficera, nie wyjaśniając mu przedtem niebezpieczeństwa, na jakie się naraża.
Odzyskałem tymczasem już moją zwykłą odwagę.
— Panie generale! — zawołałem. — Pozwól mi pan zrobić jedną uwagę: im większe jest niebezpieczeństwo, tem większa też i sława. Żałowałbym, zgłosiwszy się na ochotnika, gdyby sprawa nie była połączona z jakiemś niebezpieczeństwem.
Było to powiedziane po bohatersku, a moje wystąpienie dodało mym słowom szczególnego nacisku. I stałem w tej chwili naprawdę jak bohater.
Gdy ujrzałem zdumione spojrzenie marszałka, zadrżałem z rozkoszy na myśl, jak wspaniały czeka mnie pierwszy występ w Hiszpanji. Gdybym był umarł lub zginął tej nocy, nazwisko moje przeszłoby