Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przystojne zachowanie się, pozostali mi więc major, czterech rotmistrzów i siedmiu poruczników.
— Panowie — mówiłem dalej, patrząc każdemu bystro w oczy — czułbym się niegodnym znajdowania się w tak sławnym pułku, gdybym nie zażądał zadośćuczynienia za niegrzeczność, z którą panowie mnie powitaliście. Uważałbym panów także za niegodnych tego pułku, gdybyście memu żądaniu pod jakimkolwiek bądź pozorem odmówili.
— Pod tym względem nie natrafisz pan na żadne trudności — rzekł major. — Gotów jestem nie zważać na moją rangę i dać panu wszelkiego rodzaju zadośćuczynienie w imieniu huzarów Conflansa.
— Dziękuję panu — odparłem. — Jestem jednakowoż zdania, że i innych panów, którzy raczyli się bawić moim kosztem, mogę pociągnąć do odpowiedzialności.
— Z którymi chcesz pan walczyć? — zapytał rotmistrz Pelletan.
— Z panami wszystkimi! — huknąłem.
Spojrzeli po sobie zdumieni. Następnie udali się w kąt pokoju i zaczęli coś między sobą szeptać, a śmiali się dorozpuku prawie. Widocznie mieli do czynienia z jakimś łgarzem. Potem powrócili znowu do stołu.
— Wyzwanie pańskie jest wprawdzie niezwykłe — rzekł major — ale przyjmujemy je wszyscy. Jaką broń pan wybiera? Pan oznacza.
— Pałasze — odpowiedziałem. — A chcę z panami walczyć według starszeństwa w randze; rozpoczniemy o piątej rano. Najpierw z panem, panie majorze. — W ten sposób będę mógł poświęcić każdemu z panów pięć minut i zakończymy przed pobudką. Proszę panów jednak oznaczyć mi miejsce, na którem się mamy spotkać, gdyż nie znam jeszcze dokładnie miejscowości.