Strona:Conan-Doyle - Przygody brygadjera Gerarda.pdf/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chwyciłem potwora obiema rękami, zwaliłem go na spód wózka i zacząłem go obrabiać memi ciężkiemi butami. Udało mu się coprawda wyciągnąć pistolet z kieszeni sutanny, ale wytrąciłem mu go z ręki, i zacząłem ponownie dusić pierś jego kolanami.
Zaczął wrzeszczeć przeraźliwie, a ja zacząłem szukać mego pałasza, który mi podstępnie wyjął z ręki. Namacałem go wkrótce i zacząłem obcierać krew spływająca mi po twarzy, aby się przekonać, gdzie ten drab leży — chciałem go przebić pałaszem — gdy nagle wózek się przewrócił, a broń wskutek wstrząśnienia wypadła mi z ręki.
Zanim się mogłem opamiętać, wyciągnięto mnie z wozu za nogi. Aczkolwiek padłem na twarde kamienie, aczkolwiek musiałem sobie powiedzieć, że otoczyło mnie z trzydziestu drabów, zawyłem przecież w głębi duszy z radości. W natłoku koniec mego pałasza zasłonił mi zdrowe oko, ale tem drugiem zranionem, mogłem widzieć tę bandę zbójecką.
Po tej bliźnie możecie panowie jeszcze dziś spostrzec, iż stal wcisnęła mi się bardzo blisko źrenicy, a dopiero, gdy mnie wyciągnięto z wózka, przekonałem się, iż nie straciłem na zawsze wzroku.
Ten drab miał widocznie zamiar przebić mi mózg, a musiał mi naruszyć jakąś kość w istocie, gdyż z tą raną miałem więcej kłopotu, niż z jakąkolwiek inną, którą otrzymałem.
Gdy te psy wyciągnęły mnie wśród przekleństw i złorzeczeń, zaczęto mnie obrabiać pięściami i kopać nogami. Dobrze tylko było, iż ci górale mieli zwyczaj owijania nóg szmatami.
Odstąpili wreszcie ode mnie, gdyż krew ściekała mi z głowy, a ja leżałem spokojnie, jakbym zupełnie stracił przytomność; potajemnie jednak zapamiętałem sobie dokładnie te wszystkie wstrętne gęby, tak,