Strona:Ciekawość ukarana.djvu/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 4 —

KAZIO. Nie proś, bo nic nie mam! O, gdybym miał?
LOLUŚ. To cobyś zrobił?
KAZIO. Sprowadziłbym ślusarza i kazałbym otworzyć ten składzik.
LOLUŚ. A na co ci ten składzik?
KAZIO. To moja rzecz.
LOLUŚ. Jakiś ty dziwny! W składzie tym pewnie drzewo...
KAZIO. O, nie! Musi tam być coś innego, bo wciąż zamknięty, taki tajemniczy...
LOLUŚ. Wiesz co, może tam skarby Aladyna? Cha! cha! cha! Pocieszny jesteś z tą tajemniczością składziku.
Chodź lepiej na lekcję, bo będziesz miał burę.
KAZIO. Człowiek ciekawy tylko dochodzi do wynalazków — nie ten, co ślęczy nad książką...
LOLUŚ. Bez wiedzy niema wynalazków.
KAZIO. Zacofaniec!
GŁOS Z DALI. Chłopcy, na lekcję!
LOLUŚ. To pan Bolesław — chodźmy!