Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/583

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
570CHIMERA
„Ujrzeliby ją i nie uwierzyliby ani w miecz jej, ani w duszę jej, ani w piękność jej. — Z mogiły jej wyprowadzę siedm kwiatów białych, i to będzie siedm oliw moich pod któremi płakałem.
Tu, w ogrodzie bieli, proście...“

Wspomnieliśmy powyżej (w odnośniku), że nastrojem cały ten ustęp dramatu wiąże się bezpośrednio z czterema scenami pierwszego urywka. Z treści wszakże wygląda on raczej na nowe zagajenie przedmiotu — inną tym razem, analogiczną z Goethowskim „prologiem w niebie“ (Nun gut! es sei dir ueberlassen!) sceną oddania bohatera pod władzę szatana:

Chrystus. Dozwoliłem, aby człowiek ten oddany był na pokuszenie i spróbowany w ogniu.

Ale poeta szybko zniechęcił się i do tej nowej próby, która zaraz w drugiej scenie utknęła mu znowu na przydługim stosunkowo, folklorowym epizodzie z krakowiakiem. Co więcej, zaczął, zda się, nieco lekceważyć napisane dotąd ustępy i uważać je za materyał raczej do jakichś rodzajowo-ludowych „komedyjek“. „Marzę sobie — pisał do matki 2 sierpnia 1842 r. — jakto my kiedyś zamieszkamy w skromnym dworku z owocowym sadem, jak będziem mieli co wieczór kilku miłych przyjaciół, a czasem pójdziemy do żydowskiej szopy, gdzie przy łojowych świeczkach będą włóczący się aktorowie grać komedyjki, umyślnie dla ciebie napisane; potem przy xiężycu będziemy wracali do domu, a ty się, droga, „jeszcze będziesz śmiała z jakiego Hrycia lub Hawryły.“ Omal przeczytaćby można: „z jakiego Grażułasa lub krakowiaka“. To też, nie omylimy się, sądzę, — twierdząc na podstawie tego wszystkiego, iż dwie pomienione sceny powstały w lipcu r. 1842.
Z „nawróceniem“ — zmieniło się wszystko w Słowackim: całe usposobienie, poglądy, dążenia, czytelnictwo, plany w reszcie i zamiary twórcze. Cały rok — od jesieni 1842 do jesieni 1843 — widzimy go pogrążonego w pracy nad udoskonaleniem samego siebie, w gorliwych wysiłkach apostolskich, w Biblii, Platonie i Kalderonie, z dzieł zaś własnych — w X. Marku, przekładzie Księcia Niezłomnego i Śnie srebrnym Salomei. Wszystkie dawne tematy i projekty zostały odsunięte na bok — mamy wrażenie, że nawet kaskada oktaw Beniowskiego w ciągu tego roku się zatrzymała. „Przeszłego mego życia nie żałuję“ — czytamy w liście do matki z 18/III 1843 r. — „ani pogardzam tą podstawą, którą sobie wybudowałem i z której mi teraz łatwiej postępować wyżej. Sądzę, że w kwiatach, które mi kwitły,