Strona:Chimera 1907 z. 28-30.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dem linij i proporcyj, — przechodzi od marzenia do wzgardy, od smutku do gniewu, przez prostą zmianą cieniów wokół oczu i ust. Nie troszczcie się o uwydatnienie wyrazu, żadnych nie pozostawiające wątpliwości. Zagadka pociąga człowieka i więzi jego uwagą. Książa mają słuszność, że nie chcą, aby wyjaśniano religię. Gdyby nasze tajemnice chrześciańskie zostały zrozumiane, trzebaby natychmiast wymyślić inne; umysł nasz karmi się zagadnieniami. Magia zgubiła wiele tęgich głów, ponieważ, odsłoniwszy, w mniemaniu swem, tajniki wiary, stały się one wyznawczyniami innych tajemnic dziwacznych i, wrzekomo przeniknąwszy skrytości Kościoła, spostrzegły wnet inne... a potem inne jeszcze.
Rozum ćwiczy się, jak u siebie w domu, w dziedzinie doświadczenia. Nabyć jakąś wiadomość — pożyteczna zawsze dla umysłu, choćby dla tego, że porzuca się bezużyteczne, a zachowuje to, co dobre. Bo, nie znając, niepodobna nic kochać lub nienawidzieć; to też pragnienie poznania działa w człowieku jako instynkt zwierzchniczy.
Znajomość przeszłości i badanie stworzenia są ozdobą i karmią ducha ludzkiego. Należy posuwać się od znanego do nieznanego — i świadectwo zmysłów jest praw dziwnym probierzem prawdy; ale rozum nie może ogarnąć nieskończoności: początek i koniec rzeczy leży za granicami umysłowości ludzkiej. Niechaj sobie mnisi i księża, którzy przez natchnienie posiedli wszystkie tajemnice, tłómaczą pisma święte, które są prawdą najwyższą. My zadowolnijmy się tem, że, nieokreślając nieskończoności, damy ją odczuć. Aby wywołać ten odblask nieskończoności w jakiejś twarzy, należy odrzucić znamiona namiętnościowe i ukształtować maską poważną i uśmiechnioną jednocześnie, pociągającą i ujarzmiającą zarazem, niby chimerę, która nie byłaby okrutną, albo syrenę, która chcia-