Strona:Celina Gładkowska - Nie miała baba kłopotu.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyprawiono jej sute wesele i przez cały tydzień po ślubie chodziła jak oczarowana tem szczęściem swojem ogromnem. Ale to nie długo trwało...
Oj! dostała się Magda dziobata, dostała w gorszą niewolę, niż w kryminale! Mąż w mieście zgrywa się w karty, hula z przyjaciółmi, a gdy wraca do domu, to zawsze złość spędza na żonie. Już teraz nie ona sama odbiera zasługi od państwa, ale czarnooki Staszek, któremu wciąż braknie pieniędzy. Magda teraz nie ma ani grosza przy duszy, bo jej pilnuje starannie i zaraz pieniądze wszystkie zabiera. Gdy mu się Magda czasem sprzeciwi, to on zaraz do kija się bierze. Próbowała z początku hardo się stawiać; ale cóż, kiedy on silniejszy i biedna kobieta często chodzi z podbitem okiem, z sińcami na plecach...
Gdybyż choć dobrym był dla niej, dał dobre słowo, popieścił, pocałował czasami, spojrzał raz chociaż, jak dawniej, swemi ognistemi oczami, od których aż się robi gorąco! Ale nie, — to największy bałamut ze wsi, a dziewki i mołodyce aż giną za nim, do jego czarnych oczu i ust malinowych. On codzień inną bałamuci, a biedną żonę poniewiera gorzej od psa, wyrzucając jej ciągle, że go gwałtem do ożenku zmusiła, kiedy on