PYTEL: Jak to? Przecież pani jest zamężna?
LOLA: Tak. Ale mój mąż nazywa się Wojtaszek. Adie! (Wychodzi).
PYTEL: Wojtaszek? Wojtaszek? Dlaczego Wojtaszek? Podołek!
PODOŁEK: U nich, aktorów, taki zwyczaj. Jak mąż nazywa się Wojtaszek, to żona Zambezi.
GORDON: ...jest i kapelusz i walizka. Wszystko jest (całuje ją po rękach). Taki jestem szczęśliwy, Miruś.
PYTEL (otwiera szeroko ramiona): Szanowny panie doktorze Gordon. Pozwól, że cię przycisnę do serca...
GORDON: Owszem. Taki jestem szczęśliwy, profesorze!
PYTEL: O największym szczęściu dowiesz się pan dopiero. Zwycięstwo. Zwycięstwo na całej linii. Dokonałeś wielkiego, wspaniałego czynu.
GORDON: Tak? Miruś, nie zimno ci? — A co się stało?
PYTEL: Rozczyn, nad którym pracowaliśmy od tygodni całych bezskutecznie...
GORDON (uśmiecha się): Zepsułem, wiem. Przepraszam. Dolałem „pixavonu“. Wyobraź sobie Miruś, nalałem w to pixavonu!
PYTEL: Właśnie. Właśnie. Panowie i panie. Oznajmiam wam wielką sensacyjną nowinę! Rozczyn nasz, po dodaniu pixavonu umieszczony w polu elektrycznym — skręca płaszczyznę polaryzacji. (Ściska rękę Gordona). Winszuję panu! Winszuję panu!